REKLAMA
Automatycznie wyświetlimy artykuł za 10 sekund
Przejdź do artykułu
Reklama
Reklama
Justyna Szwacz. Fot. Tadeusz Poźniak
GALERIA ZDJĘĆ
W samym sercu Rzeszowa, w cieniu kościoła oo. Bernardynów, tuż za progiem ulicy Bernardyńskiej wchodzi się do Justinna Pracownia Dobrej Myśli, a właściwie wkracza do magicznego, zdawać by się mogło przedwojennego Rzeszowa, gdzie zachwyci Was, to co w witrynach, wszystko co na stole, a przede wszystkim, kto Was powita w drzwiach. Miejsce cztery lata temu stworzyła Justyna Szwacz, która z piękną sztuką użytkową związana jest od zawsze, ale to biżuteria w boskim stylu stała się dla niej biznesem z pozytywnym przesłaniem, który nie wyklucza emocji i ducha.
- Smakowanie życia, w którym ważna jest modlitwa i praca, a w centrum zainteresowania jest drugi człowiek. To jest dla mnie ważne – mówi Justyna Szwacz. – W Justinna świetnie udaje mi się to połączyć, co wydaje się odrobinę przekorne, jak i sama nazwa pracowni, która bynajmniej, nie nawiązuje do mojego imienia. To kompilacją angielskiego słowa just oraz polskiego inna, co wymyśliła przyjaciółka i tak narodziła się Justinna – „Właśnie Inna”.
TO MOŻE CIĘ ZAINTRESOWAĆ
Reklama
Dzięki temu wkraczając z gwarnej ulicy w samym centrum miasta do Pracowni Dobrej Myśli niejako przenosimy się w czasie. W pierwszej chwili odurza nas zapach świeżo mielonej kawy i kardamonu, potem intryguje aromat świeżo pieczonego, maślanego ciasta, a w końcu nie możemy oderwać wzroku od gablot szczelnie wypełnionych naszyjnikami, kolczykami, bransoletkami i pięknie robionymi, biżuteryjnymi różańcami na szyję i dłonie.
- Ta estetyka jest mi bliska – przyznaje Justyna Szwacz. – Przez wiele lat pracowałam w rodzinnym biznesie. Z rodzicami prowadziliśmy sklepy z biżuterią, kryształami, sztuką użytkową. Pamiętam to również z domu rodzinnego, gdzie dla mamy miało wielkie znaczenie, z czego pije się kawę czy herbatę, a do celebrowania codzienności przykładano wielką wagę. Piątki w filharmonii, czy premiery w teatrze były czymś oczywistym. I może to nie przypadek, ale wszystkie trzy siostry zajmujemy się dziś pięknem, choć na różnych poziomach. Siostra Agnieszka jest nauczycielem gry na fortepianie, Kinga jest związana z kosmetykami, ja tworzę biżuterię.
Bo choć kamienie naturalne w życiu Justyny obecne są od dawna, samodzielnie tworzyć biżuterię odważyła się dopiero kilka lat temu.
- Wcześniej koncentrowałam się na biznesie rodzinnym i architekturze wnętrz, bo z sukcesami zajmowałam się też aranżacją domów i mieszkań, a własna pracownia musiała poczekać – dodaje rzeszowianka.
Oryginalne wisiory, bransoletki, czy kolczyki zaczęła projektować dla siebie, przyjaciół i znajomych. Te szybko zaczęły przyciągać wzrok innych osób i tak uwierzyła, że warto z biżuterią związać się na poważnie.
ZOBACZ TAKŻE
Reklama
Justyna zaprasza do Pracowni Dobrej Myśli
- Tym bardziej, że coraz częściej poszukujemy rzeczy oryginalnych, które przypominają nam o ludziach, którzy je stworzyli. Pracownia Dobrej Myśli jest zaproszeniem do mojego świata, gdzie każdy element biżuterii powstaje z myślą o osobie, która będzie ją nosić i opatrzony jest dedykacją, którą piszę wiecznym piórem. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej. Moi klienci stają się zazwyczaj moimi przyjaciółmi, te relacje są bliskie, a większość z nich systematycznie do mnie wraca. To jest najpiękniejsze w tym biznesie, który z jednej strony pozwala mi być niezależnym człowiekiem, samodzielną mamą wychowującą dwie nastoletnie córki, a z drugiej daje możliwość dłuższej rozmowy z drugim człowiek, wysłuchania go, bycia uważnym. Ludzie bardzo dziś tego potrzebują i zazwyczaj wiek, ani status społeczny nie mają tu żadnego znaczenia.
Fot. Tadeusz Poźniak
Do pracowni ściągają ich piękne bransoletki, pierścionki, naszyjniki, kolczyki, łańcuszki do okularów. Różańce modlitewne oraz różańce na szyję i na rękę. I bynajmniej, panie nie są jedynymi klientkami. Coraz częściej w drzwiach stają mężczyźni, którzy szukają różańca z kamienia wulkanicznego albo osoby potrzebujące prezentu, który jest nie tylko piękny, ale w stworzenie którego, ktoś włoży czas, energię, myśli, zaangażowanie. Do tego pięknie zapakowanego, bo także z tego słynie Pracownia Dobrej Myśli.
Reklama
- Wykorzystuję kamienie naturalne, także do robienia różańców: ametysty, onyksy, hematyty, nefryt, akwamaryn, chryzokole, czaroit, kamień wulkanicznych, masę perłową, czy kryształ górski – wylicza Justyna Szwacz. – Pięknie wyglądają do wszystkiego, tym bardziej, że dziś nosi się biżuterię na co dzień. Bez oporów zakładamy ją do swetrów, jeansów, czy adidasów. Biżuteria wychodząca z mojej pracowni jest spektakularna i zwraca uwagę, ale taka powinna być biżuteria. Ma zachwycać. Podobnie różańce. Przed laty dewocjonalia były częścią pięknej sztuki użytkowej, zazwyczaj wykonywane w klasztorach - wyróżniały się urodą i szlachetnością. W ostatnich dekadach masowa produkcja, często chińska, pozbawiła je piękna i magii. Stąd tak często, tak wiele osób prosi mnie o ręcznie wykonane różance, które stają się najpiękniejszą biżuterią.
A że biżuteria jest czymś bardzo indywidualnym, nie wybieramy jej przypadkowo. Hematyt jest kamieniem odważnego serca. Perfumetka z kwarcu dymnego okazuje się idealnym prezentem dla osoby pragnącej spokoju i harmonii. Onyks to kamień wewnętrznej siły, którego energia wzmacnia wytrzymałość i odporność przy wykonywaniu trudnych, złożonych projektów. Minerał lawy słynie z właściwości uziemiających i uspokajających. Kamienie nefrytu wspomagają prace nerek poprzez odtruwanie organizmu i regulowanie gospodarki wodnej. Chryzokola jest uważana za kamień dobrobytu i inteligencji biznesowej, oddziałujący na zdolności analityczne i intuicyjne. Z kolei kryształ górski według św. Hildegardy wspomaga pracę tarczycy i wzmacnia wzrok.
Reklama
Biznes nie wyklucza emocji i ducha
- O właściwościach kamieni, czy życiu św. Hildegardy, która jest moją inspiracją, mogłabym godzinami rozmawiać z klientami. Święta Hildegarda z Bingen jest jedną z najbarwniejszych postaci Średniowiecza. Benedyktynka, mniszka, kaznodziejka, egzorcystka, poetka, kompozytorka, wizjonerka, uzdrowicielka, znawczyni: teologii, medycyny, przyrodolecznictwa, ziołolecznictwa, kosmologii, architektury… Wiedza dotycząca ludzkiego ciała, jaką posiadła, wykraczała poza epokę, w której żyła i do dnia dzisiejszego analizowane są jej zapiski i dzieła. Niektóre z teorii św. Hildegardy dotyczące ziołolecznictwa znalazły potwierdzenie w obecnej medycynie. Śmiało mogę powiedzieć, że była feministką w najlepszym tego słowa znaczeniu– śmieje się Justyna Szczwacz. – Stąd to celebrowanie chwil w mojej pracowni, gdzie jest czas i miejsce na pyszną kawę, owoc, czy świeże ciasto. To też moja odpowiedź na zmieniający się świat, także Rzeszów, który uwielbiam. Miasto wcale nie jest zacofane, wręcz przeciwnie, otwarte, z coraz bardziej świadomie żyjącymi mieszkańcami, którzy potrafią zawalczyć o siebie i swoje potrzeby. To, czego nam brakuje, to cierpliwość dla drugiego człowieka, a tutaj można ją odnaleźć.
Może dlatego, ktoś, kto przychodzi po nowe kolczyki, wychodzi też z kroplami dr Edwarda Bacha pod pachą. Ten przedwojenny lekarz i homeopata wierzył, że stan umysłu odgrywa zasadniczą rolę w profilaktyce zdrowia i walce z chorobami. Zmarł w roku 1936, pozostawiając po sobie system oparty na wykorzystaniu 38 ekstraktów, pozyskiwanych z kwiatów dziko rosnących roślin. Działanie esencji ukierunkowane jest nie tyle na chorobę i jej symptomy, ile na człowieka w rozumieniu holistycznym.
Reklama
- Całe lata pracowałam i pracuję w biznesie, a ten nie wyklucza emocji i ducha – dodaje Justyna Szwacz. Wierzę w jego pozytywne przesłanie.
Reklama
KRAJ
ŚWIAT
Reklama
Rozwiń
