Reklama
REKLAMA
Automatycznie wyświetlimy artykuł za 10 sekund
Przejdź do artykułu
Reklama
Reklama

Leszek Czerwiński - nie ma leku na ból po odejściu najbliższych

A A A
Aneta Gieroń, Jaromir Kwiatkowski

Dodano: 21-11-2012

fot. T. Poźniak

fot. T. Poźniak

GALERIA ZDJĘĆ
fot. T. Poźniak
Leszek Czerwiński 73-letni, jak mawia o sobie wilnianin, bo choć urodzony w Łowiczu, to dzieciństwo spędził w Wilnie. Absolwent Śląskiej Akademii Medycznej, dr n. med. chirurg. Od 1980 do 2006 r. ordynator oddziału chirurgii w Szpitalu Miejskim w Rzeszowie, który sam stworzył. Od 2003 r. dyrektor Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej Nr 1 w Rzeszowie, w latach 1989-1991 poseł lewicy w Sejmie kontraktowym.

Aneta Gieroń, Jaromir Kwiatkowski: 30 lat temu zgodził się Pan przyjechać do Rzeszowa i budować od zera oddział chirurgii w Szpitalu Miejskim. Pamięta Pan jeszcze ten Rzeszów sprzed 30 lat?
 
Leszek Czerwiński: Rzeszów pamiętam bardzo dokładnie, i to nie tylko ten sprzed 30 lat, ale jeszcze z lat 60. Wtedy jako student przejeżdżałem przez to miasto w drodze z Warszawy do Gorlic. W Rzeszowie miałem przesiadkę. Wysiadłem z pociągu, i może to przypadek, ale przeszedłem szarą, ponurą, kolejową kładką na ulicę Kochanowskiego, czyli w okolicę, gdzie potem wybudowano Szpital Miejski. Minęły lata od tamtego zdarzenia, w międzyczasie pracowałem w klinice w Zabrzu u prof. Stanisława Szyszko. To właśnie od niego dowiedziałem się, że w Rzeszowie jest otwierany nowy szpital. Prof. Szyszko był wówczas konsultantem krajowym ds. chirurgii i powiedział do mnie, że w Rzeszowie potrzebują zdolnego chirurga ze zmysłem organizacyjnym. „Pojedźcie tam i zobaczcie” – to były jego słowa. 
Reklama
 
Do jakiego Rzeszowa Pan przyjechał?

LC: Pamiętałem ten dworzec z lat 60. i tę kładkę kolejową. Rzeszów szary i smutny. Dlatego wziąłem na drogę tylko jedno jabłko i byłem przekonany, że zaraz wrócę. Jednak wtedy, w 1980 roku, wjeżdżałem do Rzeszowa już od innej strony niż kładka i ul. Kochanowskiego, i …to już był zupełnie inny Rzeszów. Natychmiast zadzwoniłem do żony: „Laluniu - bo tak ją nazywałem -  nie jest to ani Kraków, ani Warszawa, ale nie jest to też czarny Śląsk. A poza tym jest to miasto pomiędzy Krakowem a Lwowem”. Moja żona była kresowianką, jej rodzice pochodzili z Podola i to miała być taka zachęta dla niej.

Wiemy, że początki bywają trudne…
 
LC: O tak! Przez półtora roku, zanim ściągnąłem tu rodzinę, mieszkałem w Rzeszowie sam w szpitalu. Do tego dochodził brak aparatury i tęsknota za rodziną. Codziennie o tej samej porze chodziłem na pocztę, by zadzwonić do domu. Ale jednej rzeczy żałowałem najbardziej: pięknego mieszkania w Kędzierzynie-Koźlu. To był lokal, który w 1928 roku wybudował sobie ówczesny architekt powiatowy. Stiuki na suficie, przepiękne parkiety, rozsuwane drzwi kryształowe, w ogrodzie fontanna. Z tamtego mieszkania przeniosłem się na niespełna 60 metrów kw. na parterze bloku na Baranówce w Rzeszowie. W 1982 roku otrzymałem niewielką szeregówkę przy ul. Heleny Modrzejewskiej. Mieszkam tam do dziś. I… nie żałuję już tego pięknego mieszkania w Koźlu. Powódź w 1997 roku doszczętnie je zniszczyła, a ja tylko mogę się cieszyć, że nie doczekałem tego nieszczęścia jako mieszkaniec tamtego domu.
 
W Rzeszowie zdarzyło się wszystko co najlepsze i najgorsze w Pana życiu zawodowym i prywatnym. W tym mieście stworzył pan pierwszy na Podkarpaciu oddział chirurgii naczyniowej. Tutaj dorosły Pana dzieci, z żoną spędził Pan prawie 30 lat, ale w Rzeszowie odeszły też najbliższe Panu osoby….
Reklama

LC: Tak, tutaj zmarł mój syn i moja druga żona. W Rzeszowie przeżyliśmy z nią 29 szczęśliwych lat. Moje małżeństwo trwało w sumie 37 lat.

Państwa historia jest dość nietypowa…

LC: No tak. Kiedy poznałem moją drugą żonę, Grażynę, byłem mężczyzną „po przejściach”, bo moje studenckie małżeństwo szybko się rozpadło. Miałem wtedy 34 lata, byłem chirurgiem, dyrektorem i - jak na owe czasy - byłem dosyć uposażony. Tak poznałem przepiękną dziewczynę, która miała 21 lat.
 
Nie „przestraszył” się Pan?

LC: Nie. Jak to mężczyzna „po przejściach”, parę lat byłem samotny i znałem kobiety, ale odrzucałem myśl o małżeństwie. Kiedy jednak Grażyna weszła do mojego gabinetu w sprawie pracy, to choć nie wierzę w przeczucia, pojawiła się w mojej głowie myśl, że ta dziewczyna mogłaby zostać moją żoną.
 
Praca w tej samej instytucji, kilkanaście lat różnicy wieku – nie obawiał się Pan, że to może być niezręczna sytuacja?

LC: Nie. Ja plotek się nie bałem. W końcu umówiliśmy się na randkę. Zaproponowałem jej wycieczkę do Głuchołaz.
 
Dlaczego akurat tam?

LC: Góry, Kotlina Kłodzka, miejsce przepiękne. Przyjechaliśmy tam, a ona mi mówi, że o 10 wieczorem musi być w domu. Wtedy już nie miałem wątpliwości, że mogę się z nią żenić.
 
Jak zareagowała, kiedy później powiedział jej Pan, jaka myśl pojawiła się w Pańskiej głowie już przy pierwszym spotkaniu?

LC: Do śmierci mi mówiła, że jej się oświadczyłem na pierwszej randce. Pamiętam, jak w tych Głuchołazach patrzyłem na nią, na te jej piękne rączki (długa cisza), wargi łososiowe, i jak zamówiłem obiad, a ona prawie nic nie skosztowała. W pewnym momencie powiedziałem sam do siebie: „Czerwinisiu, trzymaj się, będziesz w domu wszystko robił, bo ona się do niczego nie nadaje, poza tym, żeby ją uwielbiać i kochać”.
 
Reklama
I rzeczywiście nie potrafiła prowadzić domu?

LC: Nie, nic z tych rzeczy. Była wspaniałą gospodynią. Gotowała, piekła. Była ideałem kobiety.
 
Podobno w udanym małżeństwie jest tak, że część męża przechodzi do żony, a część żony do męża. Kiedy umiera żona, odchodzi ta część męża, która jest w niej, ale zostaje ta część żony, która jest w nim…

LC: To są dla mnie ciężkie chwile. Jestem agnostykiem, ale cały czas czuję żonę…. (długa cisza)…
 
Przeczuwał Pan, że wasze życie będzie się toczyć szczęśliwie przez 37 lat?

LC: (długa cisza) Nigdy nie myślałem, że ją przeżyję. Nigdy.
 
Czy człowiek potrafi znaleźć lek na ból?

LC: (długa cisza) Nie.
 
Bardziej można ten ból zagłuszyć…

LC: O właśnie, zagłuszyć. Musimy wziąć pod uwagę to, że moja żona umierała 2,5 roku. To był rak jajnika. Byłem przy niej niemal 24 godziny na dobę. Umierała przy mnie.
 
A gdy ten moment przychodzi, czy człowiek jest w szoku?

LC: Nie byłem już w szoku. To była śmierć, do której byłem przygotowany. Jako lekarz wiedziałem, że żona umiera.
 
Lekarz potrafi lepiej zrozumieć odejście najbliższej osoby?

LC: Nie, bo jest takim samym człowiekiem jak inni. Jako lekarz wykonałem tylko pewne czynności. Odłączyłem kroplówkę, sprawdziłem, że nie ma tętna na tętnicy szyjnej, że nie ma oddechu. Wtedy uznałem, że moja żona nie żyje. Miała 57 lat i kilka miesięcy.
 
Wtedy wali się świat?

LC: Nie mogę tak powiedzieć. Wtedy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że takie jest życie. Kiedy zachorowała, co było szokiem i dla niej, i dla mnie, strasznie o nią walczyłem, kłóciłem się z lekarzami. Przy mojej walce przedłużyliśmy jej życie o dwa lata. W tym czasie ożeniliśmy syna, wydaliśmy córkę za mąż i urodziła nam się wnuczka. Wtedy zrozumiałem, że… (długa cisza) był sens tej walki… Ale że już zrobiłem wszystko.
Reklama
 
Panie doktorze, szokiem dla Pana była także śmierć syna, który zmarł wcześniej. Czy te dwa dramaty można porównać?

LC: Po tym, co Państwu powiedziałem o mojej miłości do żony, nie muszę chyba przekonywać, jak ciężka była dla mnie jej śmierć. Ale uważam, że nie ma nic gorszego jak śmierć dziecka. Kiedy syn zachorował, żona wierzyła we mnie, a ja budziłem się rano, często w depresji, i powtarzałem sobie: „musisz wstać, musisz jechać, musisz go zawieźć do instytutu”. Ale tak jak śmierć jednego z małżonków, mimo sporej różnicy wieku między mną a żoną, da się jakoś wytłumaczyć, to śmierci dziecka nie da się wytłumaczyć. Szczególnie 27-letniego, bardzo zdolnego informatyka. Pamiętam ten dzień, kiedy syn powiedział, że chce się żenić. Na zmówinach powiedziałem do niego: „Zbyszku, przyjedź do Rzeszowa, muszę ci zrobić badania, bo ty jakiś blady jesteś”. W pół dnia postawiłem diagnozę. To był drobnokomórkowy nowotwór miednicy małej z grupy sarkoma, pozaotrzewnowy. Wiedziałem, że to jest sprawa przegrana. Konsultowałem to jeszcze w Krakowie, na patomorfologii, i z synem z pierwszego małżeństwa, który pracuje jako lekarz w Ameryce. Może powiedziałem żonie o tym za wcześnie, ale ona była kobietą mądrzejszą ode mnie. Po tym rozpoznaniu wróciłem ze szpitala i powiedziałem: „Laluniu, Zbyszek jest śmiertelnie chory” (długa cisza). A ona do mnie: „Nie mów >>śmiertelnie<<, mów: >>ciężko chory<<”. Taka była mądra (długa cisza).
 
Jak, Pana zdaniem, zmieniła się mentalność lekarzy przez te 30 lat?

LC: Bardzo się zmieniła. O naszym pokoleniu lekarzy, o naszej drodze, decydowały autorytety. Obowiązywała relacja mistrz – uczeń. Miałem szczęście słuchać jeszcze wykładów przedwojennych profesorów, m.in. ze Lwowa. To były rzeczywiste autorytety, nieosiągalne wzorce. Osobiście też miałem taki wzór – był to prof. Stanisław Szyszko.
Reklama
 
Czy nie jest tak, że w dzisiejszym kształceniu lekarzy zasada mistrz – uczeń straciła rację bytu?

LC: Zgadza się. Obserwuję zmierzch autorytetów.
 
To co motywuje lekarzy?

LC: Mamona. Tak się stało w ostatnich latach. A zaczęło się wtedy, gdy lekarze zobaczyli, że mogą zarabiać naprawdę duże pieniądze.
 
W ten zawód był wpisany pewien etos. To było coś więcej niż zarabianie pieniędzy – to była pewna postawa. Co się stało z etosem lekarzy?

LC: Problem tkwi w pieniądzu. Człowiek taki jest, że będzie zawsze dążył do zwiększenia ilości pieniądza, który posiada. Poza tym był pewien okres negatywnego naboru kandydatów do akademii medycznych. Ci ludzie dostawali się na studia za dodatkowe punkty za pochodzenie.
 
I później okazywali się tak pazerni?

LC: W jakiejś części. Być może dlatego, że pochodzili z biedy. Lecz nie popadajmy w krańcowość, bo to zjawisko nie dotyczy wszystkich lekarzy i na pewno nie tylko tej grupy zawodowej.
 
Tylko że w przypadku lekarzy jest ono o tyle bulwersujące, iż wielu z nich dość bezwzględnie wykorzystuje fakt, że chory człowiek jest w stanie poświęcić wszystko, by odzyskać zdrowie.

LC: To prawda, niektórzy wykorzystują tę sytuację.
 
Czy nie dlatego, że zbyt wielu lekarzy jest tylko rzemieślnikami, a zbyt mało humanistami?

LC: Ależ oczywiście. Lekarz może być bardzo dobrym rzemieślnikiem, umieć doskonale założyć szew czy zrobić precyzyjne cięcie, ale w tym wszystkim może nie widzieć człowieka. Swego czasu w klinice prof. Szyszko zwolnił się etat ordynatora chirurgii onkologicznej. Chciał na nie startować jeden z docentów profesora, jego wychowanek. Profesor w dużej mierze mógł decydować o obsadzie tego stanowiska, bo był konsultantem krajowym. I powiedział, że ten człowiek nie może tam iść ze względu na to, że jest znany z merkantylności.
Reklama
Reklama
Reklama

POLECANE

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

RZESZÓW WEATHER
Reklama

NASI PARTNERZY

zamknij

Szanowny Czytelniku !

Zanim klikniesz „Zgadzam się” lub zamkniesz to okno, prosimy o przeczytanie tej informacji. Prosimy w niej o Twoją dobrowolną zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz przekazujemy informacje o tzw. cookies i o przetwarzaniu przez nas Twoich danych osobowych. Klikając „Zgadzam się” lub zamykając okno, zgadzasz się na poniższe. Możesz też odmówić zgody lub ograniczyć jej zakres.

Zgoda

Jeśli chcesz zgodzić się na przetwarzanie przez Zaufanych Partnerów Grupy SAGIER Twoich danych osobowych, które udostępniasz w historii przeglądania stron i aplikacji internetowych, w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i w aplikacjach w celu ustalenia Twoich potencjalnych zainteresowań dla dostosowania reklamy i oferty) w tym na umieszczanie znaczników internetowych (cookies itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie takich znaczników, kliknij przycisk „Przejdź do serwisu” lub zamknij to okno.
Jeśli nie chcesz wyrazić zgody, kliknij „Nie teraz”. Wyrażenie zgody jest dobrowolne. Możesz edytować zakres zgody, w tym wycofać ją całkowicie, przechodząc na naszą stronę polityki prywatności. Powyższa zgoda dotyczy przetwarzania Twoich danych osobowych w celach marketingowych Zaufanych Partnerów. Zaufani Partnerzy to firmy z obszaru e-commerce i reklamodawcy oraz działające w ich imieniu domy mediowe i podobne organizacje, z którymi Grupa SAGIER współpracuje.
Podmioty z Grupy SAGIER w ramach udostępnianych przez siebie usług internetowych przetwarzają Twoje dane we własnych celach marketingowych w oparciu o prawnie uzasadniony, wspólny interes podmiotów Grupy SAGIER. Przetwarzanie takie nie wymaga dodatkowej zgody z Twojej strony, ale możesz mu się w każdej chwili sprzeciwić. O ile nie zdecydujesz inaczej, dokonując stosownych zmian ustawień w Twojej przeglądarce, podmioty z Grupy SAGIER będą również instalować na Twoich urządzeniach pliki cookies i podobne oraz odczytywać informacje z takich plików. Bliższe informacje o cookies znajdziesz w akapicie „Cookies” pod koniec tej informacji.

Administrator danych osobowych

Administratorami Twoich danych są podmioty z Grupy SAGIER czyli podmioty z grupy kapitałowej SAGIER, w której skład wchodzą Sagier Sp. z o.o. ul. Mieszka I 48/50, 35-303 Rzeszów oraz Podmioty Zależne. Ponadto, w świetle obowiązującego prawa, administratorami Twoich danych w ramach poszczególnych Usług mogą być również Zaufani Partnerzy, w tym klienci.
PODMIOTY ZALEŻNE:
http://www.biznesistyl.pl/
http://poradnikbudowlany.eu/
http://modnieizdrowo.pl/
http://www.sagier.pl/
Jeżeli wyrazisz zgodę, o którą wyżej prosimy, administratorami Twoich danych osobowych będą także nasi Zaufani Partnerzy. Listę Zaufanych Partnerów możesz sprawdzić w każdym momencie na stronie naszej polityki prywatności i tam też zmodyfikować lub cofnąć swoje zgody.

Podstawa i cel przetwarzania

Twoje dane przetwarzamy w następujących celach:
• 1. Jeśli zawieramy z Tobą umowę o realizację danej usługi (np. usługi zapewniającej Ci możliwość zapoznania się z jednym z naszych serwisów w oparciu o treść regulaminu tego serwisu), to możemy przetwarzać Twoje dane w zakresie niezbędnym do realizacji tej umowy.
• 2. Zapewnianie bezpieczeństwa usługi (np. sprawdzenie, czy do Twojego konta nie loguje się nieuprawniona osoba), dokonanie pomiarów statystycznych, ulepszanie naszych usług i dopasowanie ich do potrzeb i wygody użytkowników (np. personalizowanie treści w usługach), jak również prowadzenie marketingu i promocji własnych usług (np. jeśli interesujesz się motoryzacją i oglądasz artykuły w biznesistyl.pl lub na innych stronach internetowych, to możemy Ci wyświetlić reklamę dotyczącą artykułu w serwisie biznesistyl.pl/automoto. Takie przetwarzanie danych to realizacja naszych prawnie uzasadnionych interesów.
• 3. Za Twoją zgodą usługi marketingowe dostarczą Ci nasi Zaufani Partnerzy oraz my dla podmiotów trzecich. Aby móc pokazać interesujące Cię reklamy (np. produktu, którego możesz potrzebować) reklamodawcy i ich przedstawiciele chcieliby mieć możliwość przetwarzania Twoich danych związanych z odwiedzanymi przez Ciebie stronami internetowymi. Udzielenie takiej zgody jest dobrowolne, nie musisz jej udzielać, nie pozbawi Cię to dostępu do naszych usług. Masz również możliwość ograniczenia zakresu lub zmiany zgody w dowolnym momencie.

Twoje dane przetwarzane będą do czasu istnienia podstawy do ich przetwarzania, czyli w przypadku udzielenia zgody do momentu jej cofnięcia, ograniczenia lub innych działań z Twojej strony ograniczających tę zgodę, w przypadku niezbędności danych do wykonania umowy, przez czas jej wykonywania i ewentualnie okres przedawnienia roszczeń z niej (zwykle nie więcej niż 3 lata, a maksymalnie 10 lat), a w przypadku, gdy podstawą przetwarzania danych jest uzasadniony interes administratora, do czasu zgłoszenia przez Ciebie skutecznego sprzeciwu.

Przekazywanie danych

Administratorzy danych mogą powierzać Twoje dane podwykonawcom IT, księgowym, agencjom marketingowym etc. Zrobią to jedynie na podstawie umowy o powierzenie przetwarzania danych zobowiązującej taki podmiot do odpowiedniego zabezpieczenia danych i niekorzystania z nich do własnych celów.

Cookies

Na naszych stronach używamy znaczników internetowych takich jak pliki np. cookie lub local storage do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronach, aplikacjach i w Internecie. W ten sposób technologię tę wykorzystują również podmioty z Grupy SAGIER oraz nasi Zaufani Partnerzy, którzy także chcą dopasowywać reklamy do Twoich preferencji. Cookies to dane informatyczne zapisywane w plikach i przechowywane na Twoim urządzeniu końcowym (tj. twój komputer, tablet, smartphone itp.), które przeglądarka wysyła do serwera przy każdorazowym wejściu na stronę z tego urządzenia, podczas gdy odwiedzasz strony w Internecie. Szczegółową informację na temat plików cookie i ich funkcjonowania znajdziesz pod tym linkiem. Pod tym linkiem znajdziesz także informację o tym jak zmienić ustawienia przeglądarki, aby ograniczyć lub wyłączyć funkcjonowanie plików cookies itp. oraz jak usunąć takie pliki z Twojego urządzenia.

Twoje uprawnienia

Przysługują Ci następujące uprawnienia wobec Twoich danych i ich przetwarzania przez nas, inne podmioty z Grupy SAGIER i Zaufanych Partnerów:
1. Jeśli udzieliłeś zgody na przetwarzanie danych możesz ją w każdej chwili wycofać (cofnięcie zgody oczywiście nie uchyli zgodności z prawem przetwarzania już dokonanego na jej podstawie);
2. Masz również prawo żądania dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przeniesienia danych, wyrażenia sprzeciwu wobec przetwarzania danych oraz prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego, którym w Polsce jest Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Pod tym adresem znajdziesz dodatkowe informacje dotyczące przetwarzania danych i Twoich uprawnień.